Zawisza Czarny herbu Sulima z Garbowa (ok. 1375/ 80 - 1428) - to postać historyczna znana każdemu Polakowi, obiekt dumy i szacunku, wzór do naśladowania dla kolejnych pokoleń żyjących w kraju nad Wisłą.
Polski rycerz bez skazy był zwycięzcą wielu europejskich turniejów, uczestniczył w najważniejszych wydarzeniach I połowy XV wieku. Zginął jak przystało na prawdziwego rycerza chrześcijańskiego, walcząc przeciw wyznawcom islamu, z dala od rodziny i ojczyzny. Jego legenda wciąż żyje w powiedzeniu: „polegać na kimś jak na Zawiszy”.
Zawisza Czarny z Garbowa uchodził za wcielenie cnót rycerskich, już za życia osiągnął rycerską sławę w skali, która dana była nielicznym - i najczęściej dopiero po śmierci.
Dla europejskiego rycerstwa bohaterami - wzorami do naśladowania byli m. in. Achilles, Leonidas, Roland, a w XV wieku do tego elitarnego grona herosów dołączył Polak: Zawisza Czarny herbu Sulima z Garbowa.
Kronikarze i poeci chętnie podejmowali temat rycerza doskonałego, tworząc obszerną listę zalet, jakimi winien się on odznaczać, zatem każdy rycerz - bohater musiał być człowiekiem wybitnym i nieprzeciętnym, pierwszym w boju i modlitwie - oczywiście taki też był Zawisza Czarny - patron Szkoły Podstawowej w Starym Garbowie.
Wielokrotnie brał udział w wyprawach przeciwko Turkom, występując wraz ze swym bratem Farurejem w szeregach rycerstwa europejskiego, ściąganego na te wyprawy przez króla Węgier, Zygmunta Luksemburskiego, z którego dworem był przez lata silnie związany.
Gdy w 1410 roku król Władysław Jagiełło zbierał wojska na wyprawę przeciwko Krzyżakom, Zawisza Czarny porzucił dwór monarchy Węgier, Zygmunta Luksemburczyka, i przybył do Polski. Już wówczas otoczony był sławą, którą zdobył, walcząc Turkami z wdzierającymi się do serca Europy.
W bitwie pod Grunwaldem brał czynny udział, niewykluczone, że to właśnie Zawisza w krytycznym momencie bitwy uratował królewski sztandar, choć nie ma na to wyraźnych dowodów.
Po zakończeniu wojny z zakonem krzyżackim Zawisza wrócił na dwór w Budzie (część dzisiejszego Budapesztu) jako wysłannik Jagiełły. Następnie wystąpił z propozycją zawarcia pokoju między królem polskim i królem węgierskim, Zygmuntem Luksemburskim - układ w Lubowli w roku 1411.
W 1412 roku uczestniczył wraz z królem Władysławem Jagiełłą w uroczystym zjeździe monarchów w Budzie, występując również jako uczestnik zorganizowanego przy tej okazji wielkiego turnieju rycerskiego.
Posłował z Krakowa na Węgry kilkanaście razy - całe życie polskiego rycerza było podzielone między służbę ojczyźnie i cesarzowi Zygmuntowi Luksemburczykowi.
W 1414 roku, jako jeden z dwóch świeckich delegatów, udał się do Konstancji, by reprezentować polskie interesy na soborze powszechnym. Zgromadzeni na nim duchowni i świeccy przedstawiciele państw chrześcijańskich mieli rozstrzygnąć najważniejsze dla Europy sprawy, między innymi konflikt polsko-krzyżacki. Zawisza został wybrany jednym z dwudziestu czterech „stróżów porządku i wolności”- najbardziej godnych zaufania rycerzy Europy, strzegących bezpieczeństwa obrad. Stawał po stronie tolerancji religijnej, broniąc spalonego później na stosie czeskiego myśliciela Jana Husa.
Z Konstancji wyjechał u boku Zygmunta Luksemburczyka, by w zachodniej Europie szukać godnych siebie przeciwników. Niewielu było wówczas rycerzy gotowych zmierzyć się z Zawiszą, nawet na turniejach, gdzie ściśle określony ceremoniał czynił z walki rodzaj niebezpiecznej gry. Zygmunt Luksemburczyk odwiedził Hiszpanię, Francję i Anglię, gdzie starał się przekonać tamtejszych władców do swoich koncepcji politycznych. Podczas tej podróży Zawisza spotkał się z niepokonanym dotąd Janem z Aragonii. W obecności kilku monarchów wysadził z siodła jednym uderzeniem kopii najprzedniejszego rycerza turniejowego zachodniej Europy. Utwierdziwszy w ten sposób najznamienitszego rycerza w Europie, chętnie był podejmowany na dworach władców europejskich.
Po powrocie do kraju wziął udział w kolejnej wojnie z Krzyżakami.
W 1424 roku, z okazji koronacji czwartej żony Jagiełły, wyprawił w Krakowie wielkie przyjęcie dla monarchów na wzór słynnej uczty u Wierzynka.
W 1428 roku towarzyszył Zygmuntowi Luksemburczykowi w wyprawie przeciwko Turkom. Nieudane oblężenie położonej na wysokiej górze twierdzy Golubac zamieniło się w paniczny odwrót i klęskę. Przypuszcza się, że Zawisza zginął, osłaniając ucieczkę wojsk na drugą stronę Dunaju. Według innej wersji, został wzięty do niewoli i później zamordowany.
W maju 1428 r., w początkowej fazie wyprawy, wojska Zygmunta Luksemburczyka liczyły kilkadziesiąt tysięcy. Szli rycerze z Węgier, Niemiec, z Czech, Serbii, Wołoszy. Rusinów prowadził książę Witold. Zawisza Czarny prowadził rycerzy z Polski. W tej armii były też wojska najemne z innych krajów.
Początek wyprawy był pomyślny. Flota chrześcijańska na Dunaju rozbiła Turków i uszkodziła umocnienia twierdzy Golubac, czyli Gołębiec, która broniła wejścia w głąb terytorium zajętego przez Turków. Sułtan Murad I dość szybko przybył twierdzy na ratunek i wówczas losy wyprawy poczęły się odwracać na niekorzyść wojsk Zygmunta Luksemburczyka.
Rozpoczął on natychmiast z Turkami pertraktacje i uzyskał dość korzystne warunki wycofania się. Jego wojska miały przeprawić się na lewy brzeg Dunaju, ale Turcy rozejmu nie dotrzymali i gdy począł się odwrót wojsk chrześcijańskich, ruszyli na nie do ataku.
Część wojsk przeprawiła się przez rzekę, ale bardzo wielu rycerzy zostało na polu bitwy, wielu potonęło w Dunaju lub poszło w niewolę. Mizerny strateg i niedołężny wódz- Zygmunt Luksemburski znalazł się w niebezpieczeństwie. Uratował go wówczas Zawisza Czarny, odstępując mu wóz zaprzężony w mocne konie oraz oddział polskich rycerzy, którzy odstawili cesarza w bezpieczne miejsce. Rycerz z Garbowa pozostał z wojskiem na prawym brzegu Dunaju, choć cesarz przysłał po niego łódź.
Podobno Zawisza, miał oświadczyć, że „Nie ma takiej łodzi, która by mogła przewieźć honor Zawiszy”. Pozostał więc na prawym brzegu Dunaju i podjął nierówną walkę z turecką odsieczą. ,,Niebawem otoczony przez Turków, którzy wzięli go za króla lub jakiego księcia dla zbroi świecącej i połowy czarnego orła, którego miał w herbie na płaszczu zbroję okrywającym, dostał się do niewoli”. Jeńca prowadzono do sułtana, zdjąwszy mu szyszak z głowy, w drodze dwaj żołnierze tureccy pokłócili się o swoje prawa do własności jeńca. Jeden z nich miał ściąć głowę pojmanego. Głowę rycerza zaniesiono sułtanowi, a ciało, odarte ze zbroi, pogrzebali Serbowie.
Nawet sam Zygmunt Luksemburczyk jeszcze w miesiąc po bitwie nie był pewny czy Zawisza zginął. Dopiero w sierpniu 1428 r. nie było już wątpliwości, iż polski rycerz nie żyje.
We wszystkich wyprawach okazywał się rycerzem dzielnym i znakomitym, słynął odwagą i wielkimi czynami, w których mu nikt nie dorównywał, a imieniem Zawiszy naprawdę swych słów zaklinało się rycerstwo polskie.
Ta jego cnota, dotrzymywanie danego słowa, zawsze wysuwała się na czoło, zaś powszechnym stało się powiedzenie:
Na nim ci jak na Zawiszy.
Symboliczny pogrzeb Zawiszy odbył się w Krakowie, w kościele OO. Franciszkanów, w listopadzie 1428 r. Elegię na śmierć Zawiszy Czarnego ułożył w języku łacińskim kanonik wawelski Adam Świnka.